Druga doba w pociągu. Dzisiaj przekroczyliśmy granicę kontynentów, w Jekaterinburgu. Ponoć jest ona oznaczona jakimś obeliskiem widocznym z pociągu, niestety, wyglądałem jak szpak i mimo tego nic nie zauważyłem. Może w złą stronę patrzyłem.
W Jekaterinburgu zimno. Mamy przedsmak tego, co nas czeka dalej w Rosji.
Jednej rzeczy z domu zapomniałem. Rękawiczek. I będzie to pierwszy zakup jaki poczynię.
Temperatura oscyluje w okolicach 10 stopni, w słońcu jest za to dużo przyjemniej.
Znaleźliśmy w końcu piwo za mniej niż 30 RUB. Co się w tej Rosji porobiło? Wódka też droga. Upijemy się dopiero w Mongolii?
Za oknem cały czas podobne widoki: brzozy, brzozy i brzozy. Dużo tych brzóz w tej Rosji :) Czasem jakieś zabudowania.
A czasem widać coś innego niż tylko drzewa. Ale rzadko.
Przegrywam w karty. Nic nie idzie, nawet pasjanse. Co to może oznaczać?
W mieście Tjumen było duże przetasowanie pasażerów. Wcześniej jechali Moskwianie, to takie bardziej ę ą ludzie, jak Warsiawiaki. Teraz wsiadła Rosja. Ta prawdziwsza. Są ziemniaki, kiełbasa, kraciaste sumki, grube baby, duzi panowie, buty z czubem, galareta, jedzenie na gazecie, prażony słonecznik, dużo słonecznika. Wódki nie ma. Może dlatego, że droga?
Są dwa gniazdka 220 V, non stop okupowane przez ładujące się telefony. Można tylko jeden ładować na raz; prowadnica krzyczy, jak zlodziejkę się wsadzi, bo jej światło gaśnie. Krzyczy też, jak się pali fajki pomiędzy wagonami (nie na końcu wagonu, tylko na zewnatrz, tam gdzie się je łączy). Dwa razy dziennie biega z mopem i każe nogi podnosić – jak ktoś nie słucha, to też krzyczy :)
Ogólnie, to ona nie krzyczy za dużo, bo jej nie słychać, natomiast jak ja widzę, to prawie zawsze ma coś tam :)
Czas. Na zewnątrz jest już po północy, w pociągu po 21., u mnie na zegarku po 19. W każdym razie jest już ciemno. Ale widać jakieś drzewa za oknem (zgaduję, że brzozy) :)
Za niecałe 12h będziemy w Nowosybirsku. A za 24h znów w pociągu :)
Dobranoc :)