Więc tak. Transsib się skończył ponad miesiąc temu. Pomyślałem sobie, że możecie być ciekawi, co mi wyszło, jak usiadłem ołówkiem w ręku i popodliczałem wszystko. No to, po kolei.
Trasa
Finalna trasa wycieczki wyglądała tak:Niebieski kolor, to trasa pokonana samolotem
Czerwony kolor, to trasa pokonana pociągiem
Czarny kolor, to trasa pokonana busami/samochodami
Zaprzągłem do pracy kalkulator i wyszło mi, ogółem, że w 27 dni i 26 nocy przebyliśmy ok. 21.600 km, czyli zrobiliśmy średnią na poziomie ok. 815 km na dobę.
Przelecieliśmy ~6.500 km samolotem, ~12.700 km stukło nam w pociągach, a ~2400 km w autobusach/busach/samochodach.
W ilości km per kraj wygrała Rosja: ~16.500 km. Drugie miejsce idzie dla Chin – ~2.400 km, trzecie dla Mongolii – ~1.900 km. Resztę trzeba podzielić na Polskę i Białoruś.
Tyle kilometrówki.
Jeśli ktoś jechał palcem po ekranie przy wcześniejszych mapkach, to zauważy, że finalna trasa różni się trochę od zakładanej. Co się zmieniło? Zabrakło przejazdu linią bajkalsko-amurską (początkowo mieliśmy jechać do Siewierobajkalska, na północy Bajkału), brakło przepłynięcia Bajkału wodolotem (niestety, sezon wodolotowy na Bajkale kończy się wraz z sierpniem, więc statek Kometa nie kursował) i z racji tego nie pojechaliśmy też do Siewierobajkalska, brakło przejazdu Krugobajkałką (ta kolej jeżdzi tylko w weekend, więc trochę nam dni nie pasowały). Dalej, brakło nocki na Gobi (skutecznie nam to wyperswadowali backpackersi spotkani w Ułanbator, bo oprócz tego, że jest się na Gobi, to nic specjalnego tam nie ma) i brakło pływania statkiem dookoła Władywostoku – po prostu nikt tego nie oferuje.
To z plusów ujemnych.
Co zyskaliśmy w zamian, to pobyt i zwiedzanie bajkalskiej wyspy Olchon, małą namiastkę wodolotu, czyli prom na wyspę Olchon, odwiedzenie Karakorum i trzydniowa przejażdżka jeepem po centralnej Mongoli, co, w sumie, było najjaśniejszym punktem imprezy.
Finanse.
Zakładałem dość spory budżet na wyjazd, bo minimum 10.000 zł na osobę. O dziwo, wyszło dużo taniej!
Najwięcej kasy poszło na podróż – bilety lotnicze/kolejowe/busowe wyniosły ~3.600 zł. Wizy, to koszt ~850 zł, ~1.000 zł/os. kosztowała nas wycieczka po Mongolii centralnej ($320), na samo przeżycie, czyli jedzenie, spanie, komunikację, bilety wstępu, etc, przez cały miesiąc wydaliśmy raptem 1.000 zł/os. Czyli wyszło dobrze, w sumie, po ok. 6.500 zł na osobę (dla wścibskich – rachunki się nie będą zgadzały, bo zaokrąglałem ;)
To tyle matematyki.
Najjaśniejszy punkt wycieczki
Pytacie mnie jak było. Ciężko jest odpowiedzieć zero-jedynkowo. Na cztery tygodnie wycieczki, nie ma bata, musiało być i dobrze i źle. I było. Ja mam to do siebie, że przy takich wyprawach, gdzie dużo rzeczy jest dla mnie nowych, odkręcam wszystkie zmysły na pełną przepustowość i chłonę wszystko dookoła. Bez podziału na rzeczy dobre/złe, nie oceniam, po prostu obserwuję. Na koniec śmieszne jest to, że i tak nie mam żadnych konkluzji, poza masą szczegółów i sytuacji w głowie.
Tak ciężko właśnie było z pytaniem „najjaśniejszy punkt wycieczki?”. Długą chwilę zastanawiałem się, zanim wymyśliłem. I to nie dlatego, że nie mogłem się zdecydować, bo już po wyborze, oczywistym było, że Mongolia wygrała zasłużenie :) Po prostu ciężko było zgeneralizować i nazwać tę konkretną rzecz. Mongolskie przestrzenie, widoki, odległości, wszystko, naprawdę pierwsza klasa. Może trochę zamazało mi punkt odniesienia to, że wykupiliśmy sobie wycieczkę , więc cały stres związany z organizacją nam odpadł i to podniosło ogólną ocenę, ale, w sumie chyba o to chodzi, nie? W każdym razie, każdemu naprawdę polecam, przy odwiedzinach Mongolii, wykupienie sobie wycieczki/wycieczek objazdowych u lokalnych touroperatorów. Jest duża dowolność przy wyborze trasy: zawsze można wybrać któryś proponowanych gotowców, ale można też składać miejsca do odwiedzenia i trasy jak moduły – taki operator załatwi całą resztę, czyli spanie, samochód, benzynę, jedzenie.
Największy minus?
Tu już nie miałem problemów z wyborem: syfiarstwo Chińczyków. Czuję obrzydzenie, jak myślę teraz o tej nacji. Sorry. Śmiecenie pod siebie, charanie, jaranie, sranie, brud, smog, dramat. Przyjechałem z wycieczki, niestety, ale z uprzedzeniami. To głupie, ale wyjeżdżając z Chin i wjeżdżając do Rosji czułem ulgę, dosłownie. Mimo, że wjeżdżałem DO ROSJI. Najsmutniejsze jest to, że to jest ich kultura, sposób bycia, sposób życia, coś niby normalnego, a ja tego nie daję rady zaakceptować.
Najmilsza niespodzianka?
Chyba Wielki Mur. I, w sumie, nie niespodzianka, ale huśtawka nastrojów: jechałem tam z nastawieniem „ot, mur, pochodzimy, cykniemy foty i wrócimy”. Po przyjeździe zobaczyliśmy kupę ludzi (wrzeszczących i syfiących Chińczyków) i wielką mgłę, ale taką, że nic nie było widać. Więc nastawienie moje od razu zmieniło się na „o borze, ale guwno! po co tu przyjechałem?!?”. A potem jeszcze przyszła ulewa i grad, więc całkowicie do dupy i… nagle zadziałała czarodziejska różdżka! Ludzie zniknęli, mgła się rozwiała, a ja zbierałem szczękę z ziemi. Z największego syfu nagle zrobił się najpiękniejszy moment na zwiedzanie! Pusto, świetna widoczność, parujące zbocza gór, mistrzostwo!
Na koniec
Jeszcze jedna rzecz. Kto przystanął i pomyślał chwilę, dlaczego całą relację pisałem w liczbie mnogiej? Pewnie nikt, bo odpowiedź jest oczywista, jechałem z kimś. Ale zauważyłem, że jakoś nikogo za specjalnie to nie zastanowiło i nie zadomowiło się w jego świadomości – bardzo często słyszałem pytania „a z kim byłeś? sam?”. No nie, kierwa, czytajcie ze zrozumieniem! Liczba mnoga wskazuje, że był ktoś jeszcze! Ktoś, kto miał na tyle duże cohones, że podjął wyzwanie. Niniejszym, już oficjalnie ogłaszam, że na wycieczkę pojechałem ze… swoim ojcem, Jerzym.
Dla niego było to spełnienie młodzieńczych marzeń, dla mnie… cóż, jedną z większych przyjemności dla mnie jest możliwość sprawiania przyjemności innym, najlepiej, jak przy okazji sobie robię dobrze.
Razem, w chwili wyjazdu, mieliśmy 95 lat ;)
To tyle na temat Transsiba. Jeśli macie jakieś pytania, śmiało, zadawajcie je w komentarzach.
Tymczasem, zabieram się za przygotowywanie się do nowej wycieczki :) Więcej info wkrótce!
Jeszcze jedna rzecz, na koniec. Jeśli, drogi czytelniku podoba Ci się artykuł/całość serwisu, to nie zapomnij podzielić się tą informacją z innymi, za pomocą któregoś z przycisków poniżej (nie mam nic przeciwko użyciu wszystkich :) Będzie mi bardzo miło!