Transsib. Dzień 8. i 9. Olchon – Irkuck i Irkuck

PODRÓŻ ŻYCIA. Transsib. Irkuck

Otworzyłem rano oczy i się zastanawiam: pomogła kuracja, czy nie? Że się spociłem, to czuję, bo w nocy było cholernie gorąco, a ja wyubierany. Czy pomogło? Kur.., nie pomogło. Na dodatek boli mnie głowa. Hmm.. ok, cóż zrobić? To co zwykle. Kolejny proch i godzinna akcja pt. pozbywamy się bólu (zgadnijcie co wziąłem z domu na takie okazje..? :)
Udało się. Ból się przytłumił i na koniec zniknął całkiem.

A przeziębienie? Zostało. Taki klimat, trzeba kontynuować kurację i obserwować. Najbardziej boję się, żeby nie zeszło na dół, na oskrzela. Się zobaczy, może nie.

Spakowani, idziemy na marszrutkę do Irkucka.
Chużyr z rana wygląda przepięknie.

Chużyr

W Irkucku jesteśmy dość szybko, już przed 14., po niecałych 5h jazdy. Pogoda jest przepiękna. Prawie bez chmur, w cieniu ponad 20 stopni, w słońcu grzeje niesamowicie, miasto sprawia całkowicie odmienne wrażenie niż 3 dni wcześniej!

Ludzi bardzo dużo na ulicach, miasto zdecydowanie ludniejsze niż Nowosybirsk. I ładniejsze. Czyli druga twarz Irkucka, po pierwszym, nieudanym podejściu, z każdą godziną coraz bardziej mnie urzeka. Czułem się tam bardzo swobodnie. Jak obserwowałem twarze ludzi, to nie widziałem tej obcości i zamknięcia się, która jest u nas i na zachodzie. Ludzie są jakby bardziej serdeczni, bezpośredni, nie mają problemu z powiedzeniem wprost i czegoś ładnego i czegoś brzydkiego. Wystarczy miło zagadać, z uśmiechem i od razu jest i pomóc i uczynność. Mi to pasuje.

Okazało się, że roaming działa jak chce, tzn. nie otrzymywałem żadnych SMSów. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o tym, a nie mogłem się skontaktować z osobą, u której mieliśmy spać. Mimo wysyłania sporej ilości wiadomości nie dodawałem żadnej odpowiedzi. Więc potulnie czekaliśmy na informacje, a przy okazji zrobiliśmy sobie wstępne zwiedzanie.

Irkuck
Irkuck

Irkuck
Irkuck
 
Irkuck
Rzeka Angara

Koniec końców złapałem jakieś free Wi-Fi, udało się skontaktować z koleżanką i potwierdzić spanie, więc kamień z serca spadł i w końcu będzie porządna łazienka :) Dowiedziałem się też o niedochodzących wiadomościach, ale, po przeprawie z Internetem, już mnie to nie ruszyło; położyłem na to najzwyczajniejszą lachę.

Jeszcze jedna rzecz miałem do załatwienia dzisiaj: podskoczyć na dworzec i sprawdzić, czy są bilety na pociąg przez granicę rosyjsko-mongolską. Podskoczyłem, ale bilet był tylko jeden. Miła pani kazała przyjść w następny dzień rano, o 8., czekała mnie zatem wczesna pobudka.

W następny dzień, skoro świt (słońce wschodziło w Irkucku między 7. a 8.) poleciałem na dworzec. I dostałem kolejną lekcje pokory. Jak przyszedłem do kasy, to oczywiście była 15-minutowa przerwa. Jak się przerwa skończyła, to jedna pani zaczęła kupować bilety. Kupowała ich chyba z… 50. Dosłownie. Zajęło jej to grubo ponad godzinę. A ja cały czas czekałem. Na czczo. Całe szczęście niewiele po mnie do kasy podeszły dwie młode i dość ładne dziewczyny, okazało się potem, że z Paryża, więc momentalnie przestałem się nudzić i one też :)

Co się okazało, to były kolejne osoby z cohones wielkości arbuza. Dziewczyny wybrały się z początkiem września na wyprawę, którą zamierzają skończyć w lipcu przyszłego roku. Najpierw Transsib, potem z miesiąc w Chinach, potem Japonia, płd-wsch Azja i coś tam dalej. Chcą zakończyć trasę w Turcji. Plecaki miały o 1/3 mniejsze niż ja, planowały połączyć podróżowanie z pracą po drodze. Grubo.

Mówię kolejne, gdyż np. w drodze powrotnej z Olchonu spotkaliśmy dwóch Rosjan z plecakami, którzy przeszli sobie ponad 100 km tajgą. Wcześniej kontaktowałem się z dziewczyną, która się po prostu wybrała w podróż, celując w Nową Zelandię. Wystartowała z Transsibem parę dni po nas, z tym,  że bezpośrednio do Ułanbator. Jak się uda, to mamy się tam spotkać.

I jak ja tu wyglądam z moim czterotygodniowym urlopikiem? Phi….

Udało się w końcu kupić bilety na przez granicę. Ilość czasu przeznaczona na tę prostą operację była iście ‚rosyjska’. Tu wszystko jest bolsze. Z domu wyszedłem o 7.30, wróciłem przed 12. Już myśleli, że mi się coś stało.

Wyjazd o 22.

Po ogarnięciu wszystkiego w domu zostało nam raptem parę godzin na oglądanie miasta.

Irkuck
Tak nisko położone okna, to efekt wiecznej zmarzliny, na której budowane były domy; przy zetknięciu się z fundamentami budynki stopniowo się zapadają.

Irkuck

Irkuck
Coats of arms Irkucka
Irkuck Ilijcz
Lenin wiecznie żywy

Wpadłem na genialny pomysł, że kupię drugą kartę z Internetem. Tym razem od innego operatora, bo na poprzedniego się obraziłem.

Poszliśmy do salonu, oferta jest, nawet tańsza niż wczesniej, „wsia Rossija Internet rabotaet”, potwierdzii 25 razy. Biorę. Ale, że przezorny jest ubezpieczony, to wziąłem tableta ze sobą. Podpiąłem kartę gdzie trzeba, uruchamiam, Internet niby działa, ale nie działa. Tzn. strony typu google.com, mail.ru działają, ale te najbardziej mnie potrzebne, czyli blog, fb i couchsurfing nie działają. Kurr…ka wodna, o co chodzi? Nie odpuszczam, jestem w salonie, naprawiajcie dziady. Siedzą i głowią się, co nie działa. 15 min., 30, zaczynam się już niecierpliwić i mówię – wieźcie sobie tę kartę i oddajcie mi kasę. Pójdę do konkurencji obok, może u nich będzie działać. Ha, ale to nie takie proste – w odpowiedzi słyszę, że internet działa przecież, nie działa tylko parę stron (wszystkie, prócz rosyjskich:), a w ogóle, to karty nie można zwrócić, można tylko napisać reklamację. Job wasza mać, za dwa dni wyjeżdżam, co mi da ta wasza reklamacja? Oni, że Internet działa i nie ma co wymieniać, że to pewnie ja jakieś dziwne sajty wymyślam, bo co to jest, jakieś podróże życia? I tyle, nic nie załatwiłem. Na koniec okazało się, że faktycznie, u nich coś padło, do czego nie chcieli się przyznać, ale powiedzieli głośno i ja, ze swoim kulawym rosyjskim skumałem o co chodzi. Pożyczyłem im smacznego obiadu, za te moje 300 rubli, uśmiechnąłem się najserdeczniej jak mogłem i wyszedłem nie mówiąc do widzenia. Wot, Rossija.

3h później byliśmy już na dworcu, czekając na pociąg do Nauszek.

Irkuck

5 komentarzy